PKB w 2016 r. wzrósł o 2,8 proc. r/r (w cenach stałych) - podał GUS we wstępnym szacunku.
Komentarz dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, głównej ekonomistki Konfederacji Lewiatan
Polska gospodarka wzrosła w 2016 r. o 2,8 proc. To znacznie niżej od założonego przez rząd na 2016 r. wzrostu PKB (3,6 proc.), a także poniżej prognoz NBP, Komisji Europejskiej i innych instytucji międzynarodowych, które jeszcze w listopadzie 2016 r. mówiły o wzroście polskiej gospodarki na poziomie 3,0-3,1 proc.
Wzrost gospodarczy w 2016 r. opierał się na dwóch filarach - spożyciu (prywatnym i publicznym) oraz zapasach. Trudno się dziwić wzrostowi konsumpcji prywatnej - gospodarstwa domowe zostały zasilone w 2016 r. ponad 17 mld zł z programu Rodzina 500+. Przede wszystkim jednak, trafiło do nich dużo więcej pieniędzy niż rok wcześniej z pracy. W wyniku wzrostu zatrudnienia i wynagrodzeń w firmach zatrudniających powyżej 9 osób fundusz płac w tych przedsiębiorstwach wzrósł o ponad 19,5 mld zł (z czego ok. 14-15 mld zł trafiło do pracowników, reszta w postaci danin do państwa). A ponieważ w firmach 10+ zatrudnionych jest tylko ok. 1/3 pracujących w gospodarce narodowej, to należy zakładać, że kolejne miliardy złotych z pracy trafiły do osób pracujących w sektorze publicznym, a także w mikrofirmach. Jak na takie zasilenie budżetów gospodarstw domowych, to wzrost spożycia indywidualnego (o 3,6 proc.) jak i jego wkład do wzrostu PKB nie jest imponujący (2,1 proc.). Wstępne analizy wskazują, że spora część gospodarstw domowych wykorzystała wzrost dochodów do spłacenia swoich zobowiązań w instytucjach pożyczkowych i bankach. Stąd zapewne siła wzrostu spożycia indywidualnego w 2016 r. była słabsza od oczekiwanej.
Niepokoi natomiast silne uzależnienie wzrostu PKB od wzrostu zapasów (kontrybucja rzeczowych środków obrotowych, czyli zapasów, do wzrostu PKB to 1 proc., na 2,8 proc. wzrostu PKB). Gospodarka, która się rozwija, a jednocześnie tworzy warunki dla rozwoju w latach kolejnych powinna opierać się na konsumpcji, inwestycjach i w jakiejś mierze na eksporcie netto, a nie na zapasach. To nie tylko mówi o kłopotach w 2016 r., ale także sygnalizuje możliwe problemy w 2017 r.
Wielkim przegranym w 2016 r. były inwestycje. Nie ma jeszcze ostatecznych danych dotyczących tego, co działo się z inwestycjami publicznymi i prywatnymi w całym 2016 r., ale dane po trzech kwartałach wskazują, że mieliśmy problem i z jednymi, i z drugimi. Przyczyny spadku inwestycji o 5,5 proc. w 2016 r. r/r to słabe uruchamianie konkursów na projekty finansowane z funduszy unijnych, brak pieniędzy na inwestycje w budżecie państwa, niestabilność personalna w spółkach z udziałem skarbu państwa oraz, co najbardziej niepokoi, niestabilność, niepewność regulacyjna, szczególnie dotycząca polityki podatkowej państwa, która wywołała obawy wśród firm o to, czy podejmowanie inwestycji nie jest obarczone ryzykiem utraty płynności finansowej.
Weszliśmy w 2017 r. z zupełnie nieukierunkowaną na rozwój strukturą wzrostu gospodarczego, bo za taką należy uznać wzrost oparty o konsumpcję i zapasy. Niedawno przedstawione przez NBP wyniki badań dotyczące kondycji sektora przedsiębiorstw, z prognozami na 2017 r. wskazują, że w dalszym ciągu możemy mieć problem (z tych samych powodów) z inwestycjami przedsiębiorstw. A uruchamianie funduszy unijnych na projekty inwestycyjne może napotkać (doświadczenie wskazuje, że na pewno napotka) na barierę zamówień publicznych. Proces przetargów jest bowiem ciągle długi, co spowoduje, że realnie pieniądze z funduszy unijnych na inwestycje infrastrukturalne zaczną być wydawane nie w tym, a w przyszłym roku.
Moje prognozy na 2017 r. dotyczące wzrostu gospodarczego pozostają na razie niezmienione - 3,1-3,2 proc. Jednak rozwój polskiej gospodarki w dalszym ciągu obarczony jest wieloma niewiadomymi - tak zewnętrznymi (polityka nowego prezydenta USA, wybory we Francji, Niemczech, Holandii, rozpoczęcie procesu Brexitu, sytuacja w Rosji i jej odnoszenie się do zmian w globalnej polityce i gospodarce, Chiny), jak i wewnętrznymi (niepewność regulacyjna).
Tempo wzrostu na poziomie ok. 3 proc. nie jest problemem. Większym problemem jest struktura tego wzrostu. Jeśli nie uruchomimy w 2017 r. inwestycji, rozwój polskiej gospodarki będzie słabszy nie tylko w 2017 r., ale niestety także w latach kolejnych.